Sunday, February 10, 2008

Schengen i tury...

Znow bedzie retrospekcja akcji i to calkiem niezla, ale ... zima sie konczy a ja nie napisalam nic o turach.
Tym razem buszowalismy po Beskidzie Niskim i paśmie Jaworzyny Krynickiej w Sadeckim...
i tu wlasnie zaczynaja sie schody.
Mozliwosc zostania przejechanym w okolicach Jaworzyny przez skutery badz pijanych w***wskich narciarzy to rozrywi znane od lat... ale przymarzanie w pokojach schroniskowych na Labowskiej Hali to pewna nowosc (przynajmniej dla mnie:)
Ale do rzeczy: okolo 14 ruszylismy z Czarnego Potoku, aby przez Runek dotrzec wczesnym wieczorkiem na wspomniana Hale. Trasa ok, sniegu niestety nie za duzo, wszedzie przetarte skuterowo i rakietowo.
Schronisko ciche, zasypane resztakami sniegu, w jadalni tlily sie nawet resztki drewna w kominku... zyc nie umierac:) hm... nie do konca. Mozliwosci zjedzenia czegokolwiek byly bardzo ograniczone (dla wegetarian wrecz niemozliwe - ale co, sama sobie jestem winna:) a bsluga nieco malo kontaktowa. To nic, pomyslelismy, wazne ze za 60 zł mozna wziac 2 osobowy pokoik i wyspac sie przed jutrzejsza trasa...
Noc uplynela mi na rozmyslaniu czy aby juz odmarzla mi noga czy jeszcze moze uda sie ja odratowac - ogrzewanie w schronisku wyglada tak: w lazienkach, na korytarzach i w jadalni jest przyjemne ciepelko - w pokojach mroz. w koncu jak czlowiek spi to mu wysoka temperatura nie jest potzrebna:)
Rano pani w lazience zaczepia A. czy nam tez "wylaczyli" swiatlo ... hahaha - my wiemy ze na Labowskiej byl jest i pewnie zawsze bedzie agregat - a prad wlaczany jest na kilka godzin - niestety nikt ani nic o tym nie informuje, wiec mozna sie lekko zaskoczyc:)
Na sniadanie zjedlismy jajecznice (byla:) i wspominajac dobre czasy szarlotkowej Labowskiej oddalilismy sie znow na Runek, a pozniej w strone Słotwin i Krynicy.
Na trasie z Runka nie spotkalismy nikogo, a zjazd byl na prawde calkiem calkiem :)
Mimo, ze mam osobiscie dosc mocny sentyment do Labowskiej zastanowie sie nastepnym razem dwa razy zanim zdecyduje sie na nocleg w tym miejscu.

Pozniej byl Beskid Niski, urocza miejscowka u przyjaciol w Tyliczu oraz wyjascia i zjazdy z OstregoWierchu (nie tylko naturach, ale tez biegowkach, jabluszkach i skrzynkach:)
Cerkiewka w Bielicznej i okolice Izb nadaja sie idealnie na wiosenne rowery... tymczasem udalo nam sie uczcic wejscie do Schengen off roadowym przejazdem na Slowacje - i zdobyciem zamku Makovica niedaleko Bardejova.
O przygodzie z wyprazanym serem, szukaniu obiadu w sylwestra i "przemilych" kelnerkach w Cafe Pohoda w Bardejovie chyba przemilcze, bo wyjdzie na to, ze bloguje tylko by narzekac:)

zagladnijcie na:

http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/miejscowosci&ID=14