w krakowku snieg, mgla i slizgawka na ulicy... moze dlatego spie 11 godzin na dobe, a mieszkanie na 7 pietrze stalo sie moim ulubionym miejscem :) w Beskidach i Rile pierwszy snieg ... narty mozna juz szykowac, dlatego wklejam fote z rily i linka do kamerki w Borovcu:)
Tuesday, November 20, 2007
Friday, November 2, 2007
Bulgaria - narty - 2008
Bułgaria bo…
słońce
mnóstwo śniegu
dobre wino
niesamowita kuchnia
słońce
mnóstwo śniegu
dobre wino
niesamowita kuchnia
zapraszamy na ponad tydzień białego szaleństwa w Borovcu, u podnóża Musały – jednego z najwyższych szczytów na Bałkanach.
Planowany termin: 8-17 lutego 2008
Transport: samolot z Polski do Sofii , bus z Sofii do Borovca
Zakwaterowanie: 6-cio osobowe drewniane domki
Cena: w zależności od ilości osób, nie powinna przekraczać 1600 pln
W cenie:
transport lotniczy PL – BG – PL
ski bus na miejscu
zakwaterowanie w domkach
karnet narciarski
integracyjna niespodziankaJ
Dla wielbicieli luksusów możliwość zakwaterowania w domku z sauną (za dodatkową opłatą).
Zgłoszenia do 2 grudnia 2007 !!!!
Więcej info:
Gdzie jedziemy?
Boroviec – leży na wysokości około1400 m n.p.m. , oddalony jest o 75 km od stolicy Bułgarii – Sofii. Tereny narciarskie położone są na wysokości od 1500 do 2700 m n.p.m.
40 km tras narciarskich (w tym trasa , na której rozgrywano Puchar Świata) + 18 km tras cross country, ponad to trasy trekkingowe/turowe (w okolice Musały, na Jastrebec, do schroniska Marica, Zawracica itp.) i biegowe.
Trasy obsługują najnowsze wyciągi krzesełkowe DoppelMayer, gondola oraz kilka orczyków.
Wyciągi czynne od 9 do 17, oraz część na nocną jazdę od 17 do 21.
Na miejscu są wypożyczalnie nart i snowboardów, baseny itp.
Dla wielbicieli nocnego życia w Borovcu istnieje mnóstwo klubów, pubów barów itp. (np. Playboy club, ale tez mnostwo knajpek z muzyka regionalna na zywo:):):)
Gdzie mieszkamy?
Kompleks domków Malina & Jagoda położony jest około 2km od centrum Borovca, w sosnowym lesie – na terenie ośrodka znajduje się sklepik, BAR J i restauracja.
Do dyspozycji ski bus, który dowiezie nas do/z wyciągów.
Domki drewniane, każdy dla 4 - 6 osób, odnowiony z łazienką i aneksem kuchennym. Na piętrze dwie 2 osobowe sypialnie, na parterze, w salonie dodatkowe dwa lóżka.
Uwagi:
Cena i dokładna data wyjazdu (przy zachowaniu tego terminu, do ustalenia jest czy wyjedziemy w piątek czy sobotę, oraz powrót w sobotę bądź niedziele) zależy od ilości chętnych osób, na miejscu możliwe zbiorowe „zakupy śniadaniowe”, planujemy jeden dzień poświęcić na trekking i foto safariJ
Orientacyjne ceny w BGJ
Obiad w knajpce od 10 zł
Piwo w sklepie od 2 zł
Piwo, drinki, wino w barze od 4 zł
Wypożyczenie nart ok. 250 zł/tydzień
Artykuły spożywcze – ceny o około 30 % niższe niż w Polsce (równiez taksówki, wiec po impresce nie ma problemu dostac sie do domkow).
Jeszcze więcej o Borowcu i Bułgarii na:
http://www.bulgariaski.com/borovets/index.shtml
http://www.bulgaricus.com/http://www.travel-bulgaria.com/content/borovets.shtml
http://www.ifyouski.com/Resorts/View/?objectid=274004
w najblizszym czasie zamiescimy tu foto relacke z Borovca latem:)
retrospekcja
teraz musi nastapic mala retrospekcja akcji...
jest druga polowa wrzesnia - wyruszamy LR do Bulgarii .... slonko nas grzeje na zakretach w Slovenskim Raju, disco lekko buja na zakretach pod Egerem - okazuje sie, ze trasa , ktrora jest szczytem marzen dla motocyklisty - pasazerow wozu wyprawowego nieco wykancza. Na chwile ozywiamy sie w okolicy Oradeii - taaa to ta Rumunia , ktora pamietam z 2002 i 2004 roku... na szczescie dziury, kaluze, resztki bruku itp koncza sie wraz z wyjazdem z tego pieknego miasta - pozostaje nam prosta droga do Aradu, ktora srebrzyscie oswietla nam ksiezyc w pelni.
Na nocleg zatrzymujemy sie w pensjonacie o swojskiej nazwie Joanis i blyszczacych trzech gwiazdkach (bez obaw, to nie burzujstwo tylko instynkt samozachowawczy nie pozwolil nam tego dnia jechac dalej).
Nastepny dzien budzi nas szczekaniem psow, pianiem kur i uroczym pomrokiem TIRow z trasy... ruszamy na poludniowy wschod - droga co do ktorej sa obawy, iz nie ma jej nawet w ukochanym przez A. GPSie. Bez obaw - to co na urzadzeniu wydaje sie zwykla droga bita, badz jak na mapie - droga II kategorii - okazuje sie dawno nie utwardzanym mixem szutru i polnej drogi. Mijamy stada owiec, świń i typowe dla tej części Europy poldzikie kudlate psy (zawsze mysle , ze maja sfilcowane futro:).
Te 50 km w terenie pokonujemy w predkoscia nie mniejsza niz TIRy na modernizowanej za unijne pieniadze drodze Arad - Żelazne Wrota.
Troche korka, kilka przystanków i wykonujemy myk, który nieco zaskakuje polskich kierowcow ciezarówek - skrecamy na tame na Dunaju by po kilometrze znaleść się u podnóża Karpat Serbskich. Pamietając o zasadzie z mojego ulubionego filmu z Linda - "nie sikamy na poboczu" - zatrzymujemy sie tylko na chwile nad Dunajem, by z przeciwnej strony poprzygladac sie Rumuni.
Przygoda z Serbia dla ktorej trzeba specjalnie wykupic zielona karte (taaa rozbeztwieni jestesmy przez UE. a co !)konczy sie na malenkim przejsciu granicznym, gdzie zgodnie z "prastarym" obyczajem dezynfekuja nam kola za 4 euro.
Przed nami zostały tylko góry oddzielajace Montanę od Sofii ...
Poźniej było już tylko na zmianę lenistwo i praca A. , szukanie hot spotów i podkradanie WiFi sąsiadom w Krasnym Sele...
Nie omieszkam sie pochwalic, iz zekomo jestem pierwsza Polka , ktora zdobyla najwyższy szczyt Vitoshy - Cerny Wierch na rowerze:)
Jeszcze poźniej bylo morze, dziwne ryby w Sozopolu, Borvec , wyprawa off roadowa do źródeł Maricy (tylko 60 m zabrakło nam aby disco stanęło na 2000 m npm) i moje samotne buszowanie po Sofii...
jest druga polowa wrzesnia - wyruszamy LR do Bulgarii .... slonko nas grzeje na zakretach w Slovenskim Raju, disco lekko buja na zakretach pod Egerem - okazuje sie, ze trasa , ktrora jest szczytem marzen dla motocyklisty - pasazerow wozu wyprawowego nieco wykancza. Na chwile ozywiamy sie w okolicy Oradeii - taaa to ta Rumunia , ktora pamietam z 2002 i 2004 roku... na szczescie dziury, kaluze, resztki bruku itp koncza sie wraz z wyjazdem z tego pieknego miasta - pozostaje nam prosta droga do Aradu, ktora srebrzyscie oswietla nam ksiezyc w pelni.
Na nocleg zatrzymujemy sie w pensjonacie o swojskiej nazwie Joanis i blyszczacych trzech gwiazdkach (bez obaw, to nie burzujstwo tylko instynkt samozachowawczy nie pozwolil nam tego dnia jechac dalej).
Nastepny dzien budzi nas szczekaniem psow, pianiem kur i uroczym pomrokiem TIRow z trasy... ruszamy na poludniowy wschod - droga co do ktorej sa obawy, iz nie ma jej nawet w ukochanym przez A. GPSie. Bez obaw - to co na urzadzeniu wydaje sie zwykla droga bita, badz jak na mapie - droga II kategorii - okazuje sie dawno nie utwardzanym mixem szutru i polnej drogi. Mijamy stada owiec, świń i typowe dla tej części Europy poldzikie kudlate psy (zawsze mysle , ze maja sfilcowane futro:).
Te 50 km w terenie pokonujemy w predkoscia nie mniejsza niz TIRy na modernizowanej za unijne pieniadze drodze Arad - Żelazne Wrota.
Troche korka, kilka przystanków i wykonujemy myk, który nieco zaskakuje polskich kierowcow ciezarówek - skrecamy na tame na Dunaju by po kilometrze znaleść się u podnóża Karpat Serbskich. Pamietając o zasadzie z mojego ulubionego filmu z Linda - "nie sikamy na poboczu" - zatrzymujemy sie tylko na chwile nad Dunajem, by z przeciwnej strony poprzygladac sie Rumuni.
Przygoda z Serbia dla ktorej trzeba specjalnie wykupic zielona karte (taaa rozbeztwieni jestesmy przez UE. a co !)konczy sie na malenkim przejsciu granicznym, gdzie zgodnie z "prastarym" obyczajem dezynfekuja nam kola za 4 euro.
Przed nami zostały tylko góry oddzielajace Montanę od Sofii ...
Poźniej było już tylko na zmianę lenistwo i praca A. , szukanie hot spotów i podkradanie WiFi sąsiadom w Krasnym Sele...
Nie omieszkam sie pochwalic, iz zekomo jestem pierwsza Polka , ktora zdobyla najwyższy szczyt Vitoshy - Cerny Wierch na rowerze:)
Jeszcze poźniej bylo morze, dziwne ryby w Sozopolu, Borvec , wyprawa off roadowa do źródeł Maricy (tylko 60 m zabrakło nam aby disco stanęło na 2000 m npm) i moje samotne buszowanie po Sofii...
Subscribe to:
Posts (Atom)